30 maja 2020, godz. 20:00 / Galeria Sztuki DNA, SkyTower Wrocław
30 maja 2020 odbył się pierwszy we Wrocławiu pokwarantannowy wernisaż. Wernisaż wystawy trzech artystek: Małgorzaty Jojnowicz, Moniki Solorz i Violi Tycz „Kolor a wirus”.
Kolor A Wirus – co tytuł mówi o wystawie? Że malarstwo to kolor? Przecież to banał. Czy autorki wystawy chorują na tworzenie klasycznych obrazów blejtramowych w czasach eksponowania zagadnień społecznych, genderowych, ochrony środowiska w poważnych galeriach sztuki? Kogo jeszcze obchodzi zagadnienie koloru w czasach świecących ekranów? A może autorki pragnęły unieść się na fali rozgrzanych do czerwoności tematem koronawirusa mass mediów i wykorzystały szansę rozreklamowania wystawy? Byłoby to uzasadnione posunięcie, bo sztuka, zwłaszcza w Polsce, jest traktowana po macoszemu.
Właściwie nikomu niepotrzebna, uważana za egzotyczną chorobę na którą cierpią nieliczni, wyrzutkowie społeczeństwa, ktoś kto postradał zmysły. Zwłaszcza w kapitalizmie, który rozszalał się w naszym kraju i wymaga od ludzi pełnego zaangażowania w pracę.
Nie ma czasu na nic, zwłaszcza na celebrowanie sztuki. Estetyczne potrzeby załatwia się w Ikei, kupując fastfoodowe reprodukcje w ramie. Byleby było szybko, tanio i nie wymagało zaangażowania uwagi. Najlepiej już nie myśleć, odpocząć, chilloutować się.
A sztuka jest wirusem, bo gdy dotknie, zarazi wrażliwością, namiętnością, emocją, dotknie czymś, co osłabia system odpornościowy współczesnego człowieka, czymś co spowoduje, że pęknie skorupa znieczulicy, wniknie refleksja, zaduma, radość i smutek. Trzy artystki mają intencje zarażenia odbiorców wirusem chęci posiadania sztuki. Pragną oglądających wpędzić w chorobę i natychmiast podać lekarstwo – swoje obrazy, które pokazują krańcowo odmienne estetyki. Oto Małgorzata Jojnowicz, kolorystka, abstrakcjonistka, którą interesuje w malarstwie kolor, która skupia się na jego energii i intensywności. Przez abstrakcyjne kompozycje próbuje pokazać emocje, uczucia, nastroje, czasem pejzaże. Malując warstwami, przenika kolory poprzez transparentność, mocny walor. Monika Solorz, której malarstwo to współczesne graffiti, street art, collage. To współczesny plakat uszlachetniony malarskimi technikami, teksturą, drapaniem, pokazaniem warstw papieru piętrzących się w stosy koloru. To bardzo nowoczesna estetyka inspirowana Basquiat’em, Baselitz’em, Bacon’em. Prace Violi Tycz, które w istocie są zaprzeczeniem malarstwa. Sterylność wyrazu , minimalizm środków, dyscyplina kreski. I nagłe uderzenie jednego akordu oszczędnej plamy koloru. To jak kompozycje muzyczne Avro Parta, minimalna, ascetyczna wypowiedź, gdzie wybrzmiewa tylko jeden akord barwy. Gdzie wypowiedź jest ważniejsza od formalnych rozwiązań. Wydawałoby się, że różnice wizualnych wrażliwości artystek są nie do pogodzenia, że „gryzą się” i nie będą w stanie stworzyć harmonii. A tymczasem, zaskakująco, są potrójnym głosem apoteozy różnorodności, gdzie, jak w przyrodzie, wszystkie elementy współistnieją. To pochwała malarstwa, które w XXI wieku może być uważane za anachroniczny przeżytek, a jest potężnym narzędziem opisywania rzeczywistości, myśli, światopoglądu.