W ubiegłym miesiącu mieliśmy przyjemność wspólnie z Q Hotel przygotować dla Państwa szczególną wystawę prezentującą malarstwo Piotra Saula. Podczas wernisażu artysta przybliżył nam swoją twórczość oraz artystyczną drogę jaką przebył. Prace prezentowane w ramach otwartej wystawy w Q Hotel Plus wciąż można oglądać przy ulicy Zaolziańskiej 2 we Wrocławiu.
Zdjęcie autorstwa Katarzyny Daszkiewicz, udostępnione dzięki uprzejmości Q Hotel.
Zachęcamy też do zapoznania się z nimi na stronie naszego sklepu
Ze względu na wciąż trwającą wystawę, postanowiliśmy również przybliżyć Państwu sylwetkę tego od lat związanego z naszą Galerią twórcy. Zachęcamy do przeczytania fragmentu wywiadu z malarzem, dr Piotrem Saulem. Życzymy miłej lektury.
O czym marzy Piotr Saul?
No cóż, chyba przede wszystkich chciałbym być zdrowy, by móc jak najdłużej tworzyć. Chyba – jak każdy artysta – chciałbym, żeby moje prace osiągały jak najwyższe ceny i sprzedawały się na całym świecie.
W poszukiwaniu przygód, 130×100 cm, olej, akryl, spray na płótnie Wspomnienia, 100×100, olej na płótnie, 2012
Kiedy odkryłeś, że z tych różnych rodzajów sztuki, jakie uprawiasz – bo zajmujesz się też muzyką, teatrem, pantomimą, tańcem. Kiedy zdecydowałeś, że to właśnie malarstwo jest tą drogą, czy to przez kontakt z grafitti, ze street artem?
Zaczęło się od tego, że w latach dwutysięcznych do mojego miasta, do mojego regionu wlała się fala kultury hip-hop. Trafiła ona tam na bardzo podatny grunt – to miasto pokopalniane. Ktoś namalował graffiti na naszym osiedlu. Kiedy je odkryłem było to dla mnie tak dziwne i tak intrygujące, że postanowiłem lepiej zbadać, zgłębić ten temat. Potem, zaczęły pojawiać się pierwsze magazyny Ślizg i Brain Damage ( pierwszy drukowany w kolorze magazyn poświęcony tematyce graffiti, aerosol culture w Polsce), dzięki nim mogliśmy oglądać prace różnych artystów z całej Polski. Moje pierwsze kroki wyglądały tak, że oglądałem te grafiki i je kopiowałem, a następnie próbowałem na własny sposób to malować. Potem zawiązała się grupa, wspólnie z którą kupowaliśmy pierwsze puszki farby – zupełnie nieprofesjonalne, ale wtedy się na tym nie znaliśmy. Malowaliśmy prace na okolicznych garażach czy pustostanach.
Więc wszystko zaczęło się od tej młodzieńczej fascynacji. A później, kiedy przychodzi koniec szkoły średniej, trzeba podjąć pewne decyzje, wybrać swoją dalszą drogę studencką, być może zawodową. Jakie były te decyzje?
Mój kuzyn powiedział mi: ,,lubisz rysować, idź na architekturę”. Poszedłem więc na spotkanie, by dowiedzieć się nieco więcej na ten temat. Pamiętam, że prowadzącemu spotkanie udało się mnie zniechęcić w ciągu piętnastu minut. Powiedział nam, że od czasu zawału ma problemu z sercem. Przyczyną wypadku było to, że ktoś w niewłaściwy sposób odczytał przygotowane przez niego plany do realizacji projektu i zakupiono trzysta okien, które okazały się o 10 centymetrów za duże i ten człowiek dostał zawału. Pamiętam, że wtedy mnie to przeraziło, ale jego żona, która też była obecna na spotkaniu, przyjrzała się moim rysunkom, które w ogóle nie były architektoniczne. Przypominały bardziej kolorowe, kubistyczne formy i postacie, i to ona powiedziała mi, żebym spróbował na ASP. Dzięki pomocy mojego ojca, udało mi się poznać kogoś na ASP, był to obecny rektor tej uczelni – profesor Pukocz. Na prowadzone przez niego zajęcia z rysunku dojeżdżałem przez kilka miesięcy z Kłocka do Wrocławia, żeby się przygotować na uczelnie. Nie udało mi się jednak dostać, było bardzo dużo chętnych. Ale znów, dzięki pomocy mojego ojca, mogłem podjąć studia wieczorowe. Postanowiłem udowodnić, że nadaję się na tą uczelnie i ciężko pracowałem, żeby dostać się na studia dzienne. Bardzo dużo wtedy malowałem, zależało mi na tym żeby pokazać, że potrafię się dostać na studia dzienne. I udało mi się. Po roku czasu wskoczyłem od razu na drugi rok studiów dziennych wydziału grafiki.
Pinokio, 100×100, olej, akryl, media mieszane na płótnie Dino,100×80, akryl, sprey na płótnie, 2017
W Twoim malarstwie wciąż widać wiele inspiracji kulturą hiphopu, streetartem, tworzysz też własną muzykę. Czy to tylko źródło inspiracji, czy może coś więcej?
To przed wszystkim język komunikacji. Wykorzystuję farby w sprayu, które ewidentnie są elementem streetartu, ale używam też markerów akrylowych. Wciąż działam w grupach, które malują graffiti, jeździmy wspólnie na pokazy, malujemy murale. Na Akademii miałem możliwość doświadczyć wielu technik malarskich. Podczas studiów odnalazłem dużo nowych inspiracji i wrażeń. Uznałem, że ta grafika musi znaleźć inną formę ujścia, na płótnie. Graffiti jest narażone na przemijanie i to dość szybkie. Nasza praca może zostać usunięta albo zamalowane, czasem zostaje po niej tylko zdjęcie. Obrazy na płótnie są trwalsze.
Grafitti jest tą fantastyczną dziedziną sztuki, że niejako zderza się z odbiorcą. Widz nie zawsze jest na to zderzenie przygotowany, nie oczekuje w tym miejscu obrazu. Tymczasem zostaje zmuszony do zdecydowania czy mu się to podoba, czy nie, czy bohomazy, czy WOW!
Tak, tak jest. I z takiego założenia wychodzi część moich znajomych, że tylko taka sztuka na ulicy się liczy. Bo tam zobaczy ją najwięcej ludzi. Tak zwany ,,faim artysty” zostanie na wiele, wiele lat.
Ja uważam, że graffiti jest nam potrzebne chociażby tutaj, w gospodarce dużych miast. To, czy konkretny mural, praca nam się podoba, czy nie – jest kwestią gustu, ale na pewno koloruje te naszą rzeczywistość. Co o tym sądzisz?
Właśnie tak, koloruje, humanizuje rzeczywistość. Dzięki temu nie ma aż tyle szarzyzny i smutku, tylko jednak są jakieś przekazy.
Oprócz artystycznego wiedziesz też życie akademickie, jesteś związany z Akademią Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Czy ta praca też jest źródłem inspiracji?
Obroniłem pracę doktorską z dziedziny malarstwa, o tematyce ,,malarstwo inspirowane rzeczywistością wirtualną”. Zaintrygowało mnie ta tematyka, malowanie w przestrzeni wirtualnej. W mojej pracy postanowiłem zderzyć troszeczkę ten świat analogowy, czyli takich właśnie przestrzennych form malarskich, ze światem wirtualnym. Moim celem było zbudowanie we wnętrzu galerii nowego, immersyjnego świata, takiego w którym, widz będzie mógł się zagłębić. By miał okazję poczuć się tak, jakby był wewnątrz jednego z moich obrazów, w jego środku. Nie chcę, by widz patrzył na obraz, jak na mały kwadracik zawieszony na ścianie. Chcę, żeby się w nim zagłębił, wszedł do mojego świata, który jest immersyjny i sam stał się częścią tego świata, jednym z obrazem. Z takiego malarstwa kwadratowo-prostokątnego wszedłem w te formy przestrzenne, żeby troszeczkę odróżnić się od reszty artystów, którzy sięgają po te proste środki. I żeby zwrócić uwagę widza na to, że obrazy mogą też mieć zupełnie inne formy. To jest to, czym zajmuję się w mojej pracy. Wszedłem też dość mocno w rolę organizatora. Przygotowuję oraz zajmuję się kuratorowaniem licznym wystawom.
Przyjaciele w podróży, 120×80 cm, media mieszane, 2019
Biorąc pod uwagę Twoje doświadczenia, czy zechciałbyś zabrać głos, jaka jest obecnie rola sztuki, rola malarstwa w naszym społeczeństwie?
Przed wszystkim determinuje człowieka do myślenia, do zastanawiania się nad otaczającym go światem. Generuje ciekawe spostrzeżenia, myśli. Jest motywatorem do wspólnych rozmów o sztuce, ale nie tylko, bo również o wydarzeniach politycznych, czy społecznych, które często komentuje. Dla mnie jest jednak ważne, by po prostu doświadczać piękna i czuć szczęście patrząc na to. Największym moim zadaniem, jako artysty, jest uchwycenie piękna. Chcę, żeby moja sztuka dawała innym radość.
Co sprawia Ci przyjemność poza sztuką i tworzeniem?
Muzyka, która jest nieodłącznym elementem moje twórczości. Tworzę przy muzyce, lubię też tworzyć muzykę. Bardzo lubię ten moment, kiedy słucham czegoś zabierając się za kolejną prace i czekam, co z tego wyniknie.
Od pewnego czasu jesteś pracownikiem naukowym, niejako po drugiej stronie. Co doradziłbyś ludziom, którzy myślą teraz o tej drodze malarskiej, kiedy wiesz sam, że nie jest to łatwa droga?
Kluczowe jest, żeby odnaleźć w sobie tę pasję oraz chęć tworzenia. Trzeba być przygotowanym na to, że taka ścieżka to nie będzie ,,konstance”, to będzie amplituda. Raz jest gorzej, raz jest lepiej i jeżeli wytrwamy na tej drodze, to będzie nam ona towarzyszyć przez całe życie. Żeby tworzyć trzeba też cały czas sięgać po nowe techniki. Ważne jest też, żeby samego siebie nie zanudzić. Niektórzy zniechęcają się, kiedy im coś nie wychodzi, a może to znak, że należy zmienić technikę, może należy zmienić warsztat. Twórczość ma wiele odnóg i wiele możliwości realizacji. Warto szukać i poznawać nowe rzeczy, ale przede wszystkim trzeba czuć wciąż tę radość z tworzenia. Nie można się przejmować tym, co mówi architekt wnętrz, który uzna, że praca nie pasuje. Obraz sam w sobie stanowi dzieło sztuki. On ma nas cieszyć, ma nas fascynować.